PiS nie daje za wygraną. Oferta dla PSL ważna całą kadencję
Politycy PiS powtarzają, że prowadzą negocjacje z PSL w sprawie możliwej koalicji. Ryszard Terlecki przyznał w Polskim Radiu, że niekiedy rozmowy te są zaskakująco dobre. Oficjalnie jednak ludowcy odżegnują się od jakiejkolwiek współpracy z partią Kaczyńskiego. – PiS chciał mnie przeciągnąć w swoje szeregi. Nie chcę wchodzić w szczegóły, co zostało mi zaproponowane w zamian. Ucięłam bardzo szybko tę rozmowę i stwierdziłam, że nie jestem taką ofertą zainteresowana – mówi w rozmowie z Onetem posłanka Urszula Nowogórska, szefowa struktur PSL w okręgu nowosądecko-podhalańskim. – Od początku mówię jasno, że chcę tworzyć nową większość sejmową po stronie dotychczasowej opozycji. Zdania nie zmienię. Mogę jednak zdradzić, że nie rozmawiałam z nikim z lokalnych działaczy Prawa i Sprawiedliwości, tylko z kimś z "góry" tej partii – dodaje Nowogórska.
Partia Kaczyńskiego nie składa broni
"PiS rozpisuje scenariusz na przejęcie władzy lub – jeśli się to nie uda teraz – odbicie jej nawet za kilka miesięcy. Jego celem jest PSL mający 31 posłów w nowym Sejmie oraz kilka mandatów z Centrum dla Polski, którym kierują Ireneusz Raś i Kazimierz Michał Ujazdowski" – opisuje portal rp.pl. – Pewne przebłyski się pojawiły dla dalszych rozmów. Są tarcia między partiami o władzę, Donald Tusk, co już widzimy, "chce wziąć wszystko", a koalicjantom zostawić mniej znaczące stanowiska. Jeśli poczują się ograni, my to wykorzystamy – mówi bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Jak dodaje, "możemy dać PSL-owi premiera lub marszałka Sejmu. Realnie dużo więcej niż daje im Platforma".
Aby osiągnąć porozumienie, działacze PiS mieli dostać zadanie rozmów sondujących możliwość wejścia w koalicję z PSL i utworzenia rządu. – Są one prowadzone na głębokim zapleczu, a nie z centralą – mówi źródło. W PiS panuje przekonanie, że dogadanie się z ludowcami będzie efektem porażki koalicji Tuska.
Możliwe scenariusze
Rp.pl wskazuje, że PiS szykuje się na kilka scenariuszy. Pierwszy, najmniej realny, zakłada rozdźwięk wewnątrz koalicji po wyborze marszałka Sejmu "już za trzy, cztery tygodnie, a więc kiedy prezydent powierzy misję utworzenia rządu".
"Polityczny scenariusz, w którym nie ma dziś nic pewnego, rozpisany jest aż do połowy grudnia" – czytamy. – Dziś, to fakt, nasze szanse na większościowy rząd są niewielkie, ale blisko dwa miesiące może zmienić bardzo dużo. A nasza oferta dla PSL, naturalnego koalicjanta, będzie trwała całą kadencję. Nasz plan B zakłada bowiem odbicie władzy później, nawet za kilka miesięcy – przyznaje informator.
Aby przejąć stery, PiS musiałby pozyskać więcej głosów niż tylko te z PSL. Partia ma widzieć potencjalnego sojusznika w części Konfederacji wywodzącej się z Ruchu Narodowego Krzysztofa Bosaka.